Wróć

Historia o srebrnej trąbce

Żył we wsi Tarnowice chłopak o imieniu Piotr. Zwali go Trelek Pietrek, bo wciąż coś podśpiewywał, a najchętniej wygrywał melodyjki na wydłubanej własnoręcznie fujarce.

Jak większość chłopców szykował się by kopać szyby i wydobywać rudę z wnętrza tej ziemi. On jednak miał naturę raczej artysty niż robotnika. Cóż, kiedy rodzina oczekiwała od niego ciężkiej fizycznej pracy, a zainteresowania muzyczne mógł sobie realizować … no właśnie, tylko kiedy, skoro ciężka praca pozostawiała niewiele sił i czasu. Pietrek umyślił sobie, że wybierze się do Opola, gdzie jest dwór księcia i szansa, że ktoś dostrzeże jego talent. Decyzja była trudna, a i wykonanie niełatwe. Z pustymi rękami, ale z wielkim zapałem ruszył w drogę. Początkowo pogrywał gdzieś w karczmach i na jarmarkach.

Kiedy pewnego razu usłyszał go książęcy dworzanin i zapytał czy dałby radę zagrać tak dobrze na innych instrumentach, Pietrek bez wahania stwierdził, że chętnie przekona go o tym, a nawet i samego księcia. Kiedy pierwszy raz trzymał w ręku trąbkę cały drżał. To było to o czym marzył. Na pocytku dźwięki nie brzmiały zbyt imponująco, ale wkrótce czuł już ten instrument co najmniej tak dobrze jak wykonywane przez siebie fujarki. Tyle że teraz był już muzykiem. Nie wydobywał treli, ale dźwięki mocne i czyste. Robił to, co lubił najbardziej – grał.

Tak minęły dwa lata i oto usłyszał, że książę wybiera się do jego wsi, do Tarnowic, bo tam już miasto rośnie i chce tam nadać prawa górnicze. Wprawdzie przypomniało mu to o losie, jaki niewątpliwie czekałby go w rodzinnych stronach, ale dom rodzinny, to jednak coś ważnego. Postanowił, że musi skorzystać z okazji i wrócić na chwilę do swoich. Może go nie wyklęli, może chociaż niektórzy zrozumieją, że musiał tak postąpić. Myślał jednak jak ma się im pokazać. I wymyślił. Weźmie ze sobą instrument, choć książę nie pozwala wynosić ich poza swoją siedzibę. Pokaże jak teraz potrafi grać!
Kiedy dotarł w swoje strony, prawie nie poznał tego miejsca. Tyle się tu zmieniło. Pełno domków, ale pełno też usypanych kopców, prawie gór. To dopiero wygląda – pomyślał. Niby jego Tarnowice – ale jakby góry.

No i co teraz? Odnalazł swój rodzinny dom. Dotarł tu wcześniej niż książę. Gnała go jakaś tęsknota, ale i ciekawość, i co tu dużo gadać, chęć pochwalenia się tym, co udało mu się osiągnąć. Wyciągnął z sakwy trąbkę i grał. I znów był szczęśliwy. I to jak! U księcia wykonywał właściwie swoją pracę – tu był podziwiany, i to przez swoich najbliższych – rodzinę, znajomych, kolegów. Siedzieli na skraju zabudowań, prawie w polu, wszyscy zajęci rozmowami, ale też słuchaniem co ten Pietrek wygrywa na instrumencie, którego oni jeszcze nigdy nie słyszeli. No i nie wypadało już do niego mówić Trelek Pietrek. Pietrek stał się właściwie centrum zainteresowania.

Nagle zrobiło się małe zamieszanie. Pietrek nie zauważył co się stało, a to nadciągał orszak księcia Jana. No ładnie – pomyślał w ostatniej chwili – jak mnie nakryją z trąbką, to będą kłopoty! Książę zauważył go, mimo że próbował się ukryć w tłumie. Wszyscy kłaniali się nisko księciu, to i on się skłonił. Wyróżniał się już jednak strojem, a i książę go rozpoznał. Słyszał już wcześniej dźwięki, których nie spodziewał się w tym miejscu, dźwięki trąbki.

Nie na darmo jednak nazywali go Dobrym. Wydaje się, że zrozumiał dumę tego chłopaka.
– Jak cię zwą – zapytał książę.
– Pietrek, panie.
– A co tu robisz?

To było najgorsze z możliwych pytań. Odpowiedź – gram na trąbce – była oczywista, ale też i niewygodna, boć przecież skąd prosty chłop miałby trąbkę, a jemu nie wolno było trąbki wynieść poza książęcy dwór. Spuścił więc głowę i milczał. Książę jednak nie miał zamiaru go karać.
– Skoro już tu jesteś, to bądź moim heroldem, bo teraz to miejsce będzie już miastem na szczególnych prawach. Idź, graj i daj znać, żem już przyjechał.

Pietrkowi nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Wyrwał do przodu jak szalony. Stanął na placu przed kościołem, co w tej chwili stawał się już rynkiem, i grał. I to było jak szczyt jego marzeń. Srebrna trąbka połyskiwała w słońcu w jego mieście. I wszyscy go słuchali. Był książęcym heroldem. Oznajmiał jego przybycie w najważniejszym momencie w swoim rodzinnym mieście! Tak, był szczęśliwy.

Używamy plików cookies, aby ułatwić korzystanie z serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie.